Studia

Dobry Wieczór!

Chciałam iść na zoofizjoterapię do Bydgoszczy, a potem na hodowlę i ochronę zwierząt towarzyszących i dzikich do Warszawy. Dobrze, że tego nie zrobiłam i poszłam tak jak rodzice chcieli na zwierzęta w rekreacji, edukacji i terapii w Olsztynie. Chociaż i tak myślę, że szkoła policealna byłaby lepsza (tak, stwierdziłam to po miesiącu nauki).

Fot. Natalia Sławek


Myślałam, że będę się uczyć tylko o zwierzętach (głównie o psach), a nawet jeśli będę mieć coś innego to będzie to łatwe. Niestety tak nie jest, szczególnie przerasta mnie biofizyka, w której więcej jest fizyki niż biologii (wejściówki z fizyki to zło). Anatomia człowieka i zwierząt, a dokładniej ćwiczenia, no bo kto by pomyślał, że będę musiała nauczyć się 18 stron z ludzkich kości, a do tego kości kończyn przednich i tylnych psa i konia.

Myślałam, że będę mieć dobry kontakt ze wszystkimi z roku (jednak 58 osób to trochę za dużo, szczególnie, że przez większość czasu mamy ćwiczenia w mniejszych (czasem większych) grupach.

Myślałam, że będę mieć dość luźny plan zajęć. Ale siedzenie w jednej (przez pierwszy miesiąc nieogrzewanej) sali od 8:15 do 20:15 to przesada, szczególnie gdy masz 7 wykładów, a przerwy mają tylko 15 minut (i weź tu znajdź czas na naukę, której jest dość dużo)

Myślałam, że na wykładach z danych zajęć będziemy mówić tylko o tym o czym powinniśmy, a nie np.: o polityce (naprawdę nie lubię o tym słuchać).

Myślałam, że będę gotować, a nawet jeśli nie to przesłane pieniądze wystarczą na miesiąc, nawet jeśli nie będę oszczędzać. Oh jak się myliłam, trzeba zaciskać pasa jeśli się nie gotuje.

Myślałam, że będę często przyjeżdżać do domu. Co prawda przyjeżdżam do domu babci co drugi weekend, ale chciałabym częściej przyjeżdżać do rodziców (jednak 20 zł to jak na studenta duży wydatek, szczególnie jeśli miałabym jechać tylko na dwa dni).




Ale, żeby nie było, że ciągle narzekam, są też plusy studiowania, szczególnie poza miastem zamieszkania, mieszkając np.: w akademiku (tak jak ja).

Jednym z plusów i myślę, że najważniejszym jest zdobycie wiedzy i umiejętności, które przydadzą nam się w przyszłości. A także kształtowanie cech, które nie mogły się rozwijać podczas kontroli rodzicielskiej (samodzielność, odpowiedzialność).

Drugim plusem jest poznanie dużej ilości (zwykle) fajnych ludzi (nie muszą być w Twoim wieku), a także posiadanie kogoś do rozmów o różnych sprawach czy pójścia na miasto/do kina/do klubu, ewentualnie zorganizowanie imprezy w pokoju/segmencie/na całym korytarzu.

Trzecim plusem jest możliwość poznania swojej miłości życia (z tego co słyszałam to dość dużo ludzi poznaje swoje przyszłe żony/mężów na studiach) albo i nie życia, ale to zawsze coś.

Czwartym plusem są zniżki: na przejazdy, w kinach, w muzeach, w teatrach, w restauracjach.







PS: Zapraszam na zrzutkę na wózek i uprząż dla Sida (ledwo chodzi przez problemy z biodrami).

Komentarze